Śmierć już puka do mych drzwi - nie otworzę , wiem to ty – Cień jej w szybie się odbija długą szatą się obwija . Z cierpliwością długo czeka - nie otworzę , niech ucieka – Gościnnością zawiedziona dom opuszcza obrażona . Nie chcę iść z nią jeszcze w drogę daj lat pare , dziś nie mogę . Kiedy wróci ? niewiem sama dzieci małe , chcę być mama . Lecz kiedyś wpuszczę ją w moje progi ciasteczko zjemy , albo pierogi . Kawę razem wypijemy i cichutko odejdziemy .